Written by Marcin

Głębia kryzysu, czyli Kongres Dobrej Perspektywy

Głębia kryzysu, jakiego doświadcza w ostatnich czasach cały świat, nie dotknęła Kongresu Współpracy Transgranicznej – musnęła go swoim odsłoniętym skalą potencjałem, pozwalając, by Kongres bardzo głęboko dotknął istoty aktualnych zmagań każdego z nas. Poruszenie, jakie tym nastąpiło, w subtelny sposób zainicjowało potężną zmianę całego świata: świata, który każdy z nas nosi w sobie, a którego tak czułe w swojej odpowiedzialności poruszenie otwiera granice.

„Im głębiej, tym bliżej wspólnego i otwartego” – tymi słowami paneliści Kongresu przełamali mentalne mury oddzielające nas od istoty problemu, w którym w minionych miesiącach zanurzyło nas życie. Przepuszczona przez odwagę zaufania i przytomnej wrażliwości ujawniła swoją wartość, stając się najsolidniejszą kotwicą dla odnajdywania nietkniętych do tej pory możliwości.

OTWARCIE odpowiedzialny

Od pierwszych słów wypowiadanych przez organizatorów i panelistów mieliśmy poczucie zanurzenia w czymś, czego wymiar wyzwolił ogromne pokłady lęku i niepokoju – a im głębiej tego zanurzenia doświadczaliśmy, tym pewniej i bezpieczniej się czuliśmy. Uzasadnione obawy ustępowały miejsca gotowości na przyjęcie budującej perspektywy. Z subtelnością siły wsparcia, która pojawiła się wraz z dopuszczaniem zaistniałej sytuacji czułym spojrzeniem.

Czułość ostrości widzenia

Nie było tuszowania trudnych tematów – czynniki, których destabilizującym wpływom poddawaliśmy się na długo przed wybuchem pandemii, zostały wyciągnięte nie tylko na powierzchnię kongresowej dyskusji, ale przede wszystkim społecznej wrażliwości. Dotknięcie wielopłaszczyznowych przyczyn kryzysu społecznego, ekonomicznego czy kulturowego nabrało wymiaru świadomej konfrontacji z potencjałem, który domaga się jedynie o bycie w pełni uznanym. Gdzie rozluźnianie z pozoru utrzymujących ład i porządek regulacji biurokratycznych struktur staje się „zasobem, który (ten) potencjał wyzwala”.

Natura (o) rozwoju

„Zatroszczmy się o siebie nawzajem i upewnijmy, że razem możemy przez to przejść” – miękkość i ludzkie oblicze podejścia panelistów zaczęło w nas budować naturalne poczucie stabilności. Szybki i nagły wzrost ekonomiczny przestawał już kusić iluzją odzyskanej sprawczości. Bezpieczny grunt dla odwagi podejmowania decyzji – w tym w najtwardszych obszarach świata biznesu – odsłonił w tej perspektywie swoje zaskakująco mocne korzenie w człowieczeństwie. W łagodzącej sile bliskości – i w zbliżeniu dystansem. W połączeniu, które prowadzi do poczucia przynależności. Z siecią „dobrych praktyk”, których rezultaty mówią dużo głośniej, niż one same.

Człowiek w instytucji Instytucja w człowieku

Pozytywność, która niesie i zakorzenia, nie jest sztuką łatwą. Jej sukces nie polega na czerpaniu siły z bezosobowej instytucji – a z otwarcia się na żywego człowieka, którego świat pozwalamy sobie przez siebie przepuścić. Na żywiołowość dzielenia się swoją historią i spójność, jaką to żywiołowo niesione doświadczenie wyzwala w nas. To właśnie tym żywiołem „tęsknota za wspólnotą” zaczęła przestawać być tęsknotą – stała się rzeczywistością, którą odkryliśmy w sobie.

Nacisk, którego zabrakło

Czy jest coś, czego w tym Kongresie zabrakło? Zabrakło jednego podstawowego czynnika. Czynnika, który tak często bywa podstawą utracenia poczucia identyfikacji z tym, co głoszone. Zabrakło nacisku. I tym jednym brakiem wyzwolił się ogrom. „Serca i zaangażowania”, bez których „nie byłoby Kongresu Współpracy Transgranicznej”. Otwartości odbiorców na poruszenie swojej wewnętrznej głębi. Dopuszczenia prawdy kryzysu, która uwalnia nieuświadomiony dotychczas potencjał i skalę jego zasobów.

Otulenie konkretem

Przestrzeń, jaką Kongres Współpracy Transgranicznej w tak naturalny sposób otworzył, jest nie dającą się oszacować wartością. Pielęgnowana i zasilana ciepłem konkretu tego „wydarzenia” wydarzy się jeszcze zapewne wiele znaczących razy. W każdym z nas – i każdym z nas. Być może Kongres był zaledwie krokiem – ale jeśli droga, jaką inicjujemy, jest jego konsekwencją, to „cel” został prawdziwie osiągnięty: lęk przed odpowiedzialnością rozluźnił swoje cisnące definicje, czyniąc „konsekwencję” największym sprzymierzeńcem w realizacji codziennej misji świadomego życia.

*W tekście nie pojawiają się nazwiska autorów cytowanych fragmentów – w zgodzie z autentycznością przekazu całego Kongresu. Wszyscy uczestnicy są jego twórcami: wspólnym głosem, który wybrzmiał różnorodnością.

Agata Katarzyna Kowalczyk

Dodaj komentarz

Your email address will not be published. Required fields are marked *